Sobieszewo to
wyspa i więc trzeba napisać: Wyspa Sobieszewska.
W najszerszym miejscu wyspa ma około 10 km szerokości równoleżnikowej, a w najdłuższym miejscu około 6 km długości południkowej.
Południe wyspy jest równinne i bezleśne.
Północ porasta las Mierzei z wydmami w pasie nadmorskim.
Wyspa ma także swoją górę, którą zwą Góra Mew o wysokości 32 m.n.p.m. Teren Wyspy ma łagodny mikroklimat.
W czasach komunistycznych mieściło się tutaj wiele domów wypoczynkowych. Na Wyspę można wjechać tylko przez most pontonowy, który łączy Sobieszewo z lądem stałym.
Most składa się z 9 przęseł, z których środkowe, o szerokości 30 metrów, jest ruchome i służy do otwierania mostu. Most liczy sobie 180,8 m długości i jest najdłuższym mostem pontonowym w Polsce.
W najszerszym miejscu wyspa ma około 10 km szerokości równoleżnikowej, a w najdłuższym miejscu około 6 km długości południkowej.
Południe wyspy jest równinne i bezleśne.
Północ porasta las Mierzei z wydmami w pasie nadmorskim.
Wyspa ma także swoją górę, którą zwą Góra Mew o wysokości 32 m.n.p.m. Teren Wyspy ma łagodny mikroklimat.
W czasach komunistycznych mieściło się tutaj wiele domów wypoczynkowych. Na Wyspę można wjechać tylko przez most pontonowy, który łączy Sobieszewo z lądem stałym.
Most składa się z 9 przęseł, z których środkowe, o szerokości 30 metrów, jest ruchome i służy do otwierania mostu. Most liczy sobie 180,8 m długości i jest najdłuższym mostem pontonowym w Polsce.
Na Wyspie Sobieszewskiej Pallotynki mają Dom
Pomocy Społecznej dla dziewcząt. Historia domu sięga 1945 roku, który miał
swoją siedzibę „Na Górce” czyli w naszym domu w Gdańsku i był to sierociniec
dla dzieci. W sierocińcu znajdowały się dzieci, które potraciły swoje rodziny
podczas II Wojny Światowej.
Warunki bytowe były bardzo skromne. Siostry
dobudowywały kolejne pomieszczenia. W roku 1953 roku Dom Dziecka pod wezwaniem
św.Antoniego przestał istnieć.
W marcu tegoż roku ówczesne władze państwowe
zabrały wszystkie dzieci do innego ośrodka a Siostry otrzymały 45 dzieci
/dziewczynek do 18 roku życia/ umysłowo chorych i z wadami fizycznymi.
Dziećmi zajmowały się Siostry.
Z biegiem czasu do pomocy zostały zatrudnione osoby świeckie.
Trudne warunki lokalowe nie spełniały standardów dla prawidłowej opieki nad dziewczętami.
Z biegiem czasu do pomocy zostały zatrudnione osoby świeckie.
Trudne warunki lokalowe nie spełniały standardów dla prawidłowej opieki nad dziewczętami.
W 1990 roku
Wydział Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku zakupił w Sobieszewie
Dom Wypoczynkowi dla Rolników.
W styczniu 1991 roku otrzymałyśmy ten dom i
dzisiaj jest naszą własnością.
Dyrektorką domu jest s. Renata Boczar , która
otrzymała w 2011 roku medal Matki Teresy z Kalkuty - Owocem Miłości jest posługa.
Nasz dom
otrzymał także wyróżnienie "Zielone Serce".
Do naszego domu
trafiają dziewczęta w różnym wieku i zostają w nim do śmierci. Na dzisiaj mamy 58
podopiecznych.
Najstarsza ma 68 lat, najmłodsza lat 13. Cztery dziewczynki są sparaliżowane. Kilka porusza się na wózkach inwalidzkich.
Nie można porównywać
warunków, które miały nasze podopieczne „Na Górce” do tych, które mają w
Sobieszewie...
Miłość została ta sama i to jest najważniejsze, i patronuje temu domowi ten sam święty czyli Antoni.
Miłość została ta sama i to jest najważniejsze, i patronuje temu domowi ten sam święty czyli Antoni.
Siostra Renata zapewniała, że wszystkie
kwiaty sama hoduje...
Więcej, więcej takich ludzi. Dobrych, skromnych i uczciwych oraz o wspaniałym sercu dla innych.
OdpowiedzUsuńPozdrawaim
Opieka nad ciężko chorymi to wielki trud i oddanie.
OdpowiedzUsuńSądzę,że nikt nie chciał się jej podjać, skoro przywieziono dziewczęta do Sobieszewa.
W dzieciństwie spotkałam takiego chłopca. Rodzice oddali go pod opiekę sióstr. On nie był upośledzony, tylko źle leczony.
Nie wiem co się z nim dzieje? Czy jeszcze żyje ? Miałby tyle lat co ja teraz.
Pięknie wyposażony ten ośrodek, a jaka ładna pracownia. Po uśmiechach widać,że dziewczęta są tam szczęśliwe...
Sobieszewo nie daleko ode mnie :-)
OdpowiedzUsuńTrudna praca i odpowiedzialna ,
opieka nad ludźmi , którzy wymagają całodobowej opieki...
masz rację - miłość najważniejsza, nie zastąpią jej najwspanialsze warunki materialne...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że jest miłość Judytko. Ry wiesz o tym najlepiej Kochanie ...
OdpowiedzUsuńWitaj Judytko! Bardzo trudną pracę wykonują siostry.Tylko podziwiać.Wdzięcznością dla nich są te uśmiechy na twarzach tych dziewcząt.Wojtuś uroczy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńopieka i rehabilitacja nad niepełnosprawnym jest szalenie trudna i wymaga umiejętności, dlatego podziwiam rodziców, którzy zajmują się dzieckiem w domu ale rozumiem ich decyzję, jeśli umieszczają dziecko w ośrodku.
OdpowiedzUsuńA jak Ty się masz? Wiem, pewnie codziennie wiele razy ktoś Cię o to pyta i masz tego dość. Ale czasem napisz o sobie. Przesyłam uściski.
Dziękuję, dziękuje za tę relację. Dziękuję. Chylę przed siostrami czoła.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne:
OdpowiedzUsuńNie ma dylematu, czy to, co robią Siostry, ma sens.
Szacun!
Taki Wojtek to ma fajne życie:-)
OdpowiedzUsuńtraktowanie człowieka w chorobie to sprawdzian z człowieczeństwa.....
OdpowiedzUsuńSiostry maja wielkie Serca...
u mnie w pobliskich Swiebodzicach jest podobny Dom
http://dpsswiebodzice.pl/o-nas/historia.html
pozdrawiam serdecznie
Serce rośnie, wiedząc, że są jeszcze takie miejsca...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Witaj
OdpowiedzUsuńCzłowiek jest najważniejszym, a szacunek do niego- bezcennym :)
Pozdrawiam refleksyjnie, ale za to serdecznie :)
te dzieci potrzebują ogromnej troski,serca i opieki...
OdpowiedzUsuńdobrze,że sa takie miejsca...
pozdrawiam Judytko serdecznie:)
miłość góry przenosi...a tym dzieciom potrzebna jest szczególnie. i praca nad nimi, ciężka, całodobowa. serdeczności, judith
OdpowiedzUsuńaż serce rośnie, gdy się patrzy na uśmiech na twarzach!!
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńBarak mi sów. To jest piękna praca, trudna i bardzo potrzebna. Podziwiam ludzi, którzy tak pracują.
W Sobieszewie to ja byłem kilka razy z rodzicami. Za komuny.
Dobrze, ze to pokazujesz. To jest nieodłączną częścią naszego życia.
Pozdrowienia dla sióstr opiekunek i dla pensjonariuszek oraz dla Wojtusia kanarka od Vojtka
W Bobolicach mamy dziewczyne, ktora jest po czesci sparalizowana i, porusza sie na wozku. Zachorowala na naowotwor. Odjeto jej dwie piersi, przeszla chemioterapie, naswieltlania i co najlepsze ma sie dobrze. Ile w niej radosci, spiewu. Caly czas cwiczy, bo musi miec sprawne rece i od sprawnych rak zalezy czy bedzie w stanie sama siadac na swoj wozek. Lekarze sa pelni podziwu i zadaja sobie pytanie; skad ona ma tyle sily i nie poddaje sie chorobie... Ile spadlo na nia nieszczesc, a pomimo to nie stracila checi do zycia i ciagle mowi "jak" a nie "dlaczego". Buduje nas i uczy pokory...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
smutne ze sa ludzie ktorzy tak cierpia moze czasami nieswiadomie ale mimo wszystko,ale cudowne ze sa ludzie ktorzy pomagaja,daja radosc, szkoda tylko ze siostry maje te habity w czarnym kolorze
OdpowiedzUsuńWiosna i latem chodza w jasno szarym habicie..., ale czarny nie przeszkadza sluzyc i kochac, nieprawdaz?
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle za to w Kamerunie wszystkie Siostry mają piękne habity. Nawet Od Aniołów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło Judyto.
Chwała takim ludziom :)
OdpowiedzUsuńKiedyś przez 5 lat byłam wolontariuszką i zajmowałam się dzieciakami niepełnosprawnymi. Na szczęście każde z nich - miało rodziców. Niestety bardzo często wiadomość o chorobie dziecka - kończy się oddaniem go do ośrodka... Smutne, ale prawdziwe.
Gdy czytam to i oglądam jest mi po prostu tak wstyd, że my ludzie robimy tak niewiele by pomóc :(
OdpowiedzUsuńOczywiście chodzi mi o nas - zwykłych ludzi - bo siostry robią wielką pracę...
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam pod opieką domy pomocy społecznej w całym województwie w zakresie p.poż.
Mniej więcej 2 razy w roku odwiedzałam każdy taki dom, w tym jeden, którego nie mogę zapomnieć do dziś. Przebywały tam dzieci upośledzone umysłowo, także osoby metrykalnie dorosłe, ale umysłowo dziecinne.
Większość dzieci tam przebywała w klatkach, lub była przywiązana. To było straszne!
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego najlepszego i wielkiej nadziei.
Pozdrawiam serdecznie.
Najwazniejsze to chyba to , ze podopieczni moga tu zostac do ostatnich swoich dni, czyli faktycznie maja swoj dom:)))
OdpowiedzUsuń