sobota, 15 grudnia 2012

O Sobieszewie…

Sobieszewo to wyspa i więc trzeba napisać: Wyspa Sobieszewska.
 W najszerszym miejscu wyspa ma około 10 km szerokości równoleżnikowej, a w najdłuższym miejscu około 6 km długości południkowej.
 Południe wyspy jest równinne i bezleśne.
 Północ porasta las Mierzei z wydmami w pasie nadmorskim.
 Wyspa ma także swoją górę, którą zwą Góra Mew o wysokości 32 m.n.p.m. Teren Wyspy ma łagodny mikroklimat.
 W czasach komunistycznych mieściło się tutaj wiele domów wypoczynkowych. Na Wyspę można wjechać tylko przez most pontonowy, który łączy Sobieszewo z lądem stałym.
 Most składa się z 9 przęseł, z których środkowe, o szerokości 30 metrów, jest ruchome i służy do otwierania mostu. Most liczy sobie 180,8 m długości i jest najdłuższym mostem pontonowym w Polsce.



 Na Wyspie Sobieszewskiej Pallotynki mają Dom Pomocy Społecznej dla dziewcząt. Historia domu sięga 1945 roku, który miał swoją siedzibę „Na Górce” czyli w naszym domu w Gdańsku i był to sierociniec dla dzieci. W sierocińcu znajdowały się dzieci, które potraciły swoje rodziny podczas II Wojny Światowej.
 Warunki bytowe były bardzo skromne. Siostry dobudowywały kolejne pomieszczenia. W roku 1953 roku Dom Dziecka pod wezwaniem św.Antoniego przestał istnieć.
 W marcu tegoż roku ówczesne władze państwowe zabrały wszystkie dzieci do innego ośrodka a Siostry otrzymały 45 dzieci /dziewczynek do 18 roku życia/ umysłowo chorych i z wadami fizycznymi.
  Dziećmi zajmowały się Siostry.
 Z biegiem czasu do pomocy zostały zatrudnione osoby świeckie.
 Trudne warunki lokalowe nie spełniały standardów dla prawidłowej opieki nad dziewczętami.
 W 1990 roku Wydział Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku zakupił w Sobieszewie Dom Wypoczynkowi dla Rolników.
 W styczniu 1991 roku otrzymałyśmy ten dom i dzisiaj jest naszą własnością.


 Dyrektorką domu jest s. Renata Boczar , która otrzymała w 2011 roku medal Matki Teresy z Kalkuty  - Owocem Miłości jest posługa.











 Nasz dom otrzymał także wyróżnienie "Zielone Serce".



Do naszego domu trafiają dziewczęta w różnym wieku i zostają w nim do śmierci. Na dzisiaj mamy 58 podopiecznych.
 Najstarsza ma 68 lat, najmłodsza lat 13. Cztery dziewczynki są sparaliżowane. Kilka porusza się na wózkach inwalidzkich.
 Nie można porównywać warunków, które miały nasze podopieczne „Na Górce” do tych, które mają w Sobieszewie...

 Miłość została ta sama i to jest najważniejsze, i patronuje temu domowi ten sam święty czyli Antoni.


 Siostra Renata zapewniała, że wszystkie kwiaty sama hoduje...



















































 I na koniec gwiazda domu: Wojtuś czyli kanarek!

W Polsce, w Bobolicach mamy podobny dom, a w Rudniku Dom Dziecka. 


27 komentarzy:

  1. Więcej, więcej takich ludzi. Dobrych, skromnych i uczciwych oraz o wspaniałym sercu dla innych.
    Pozdrawaim

    OdpowiedzUsuń
  2. Opieka nad ciężko chorymi to wielki trud i oddanie.
    Sądzę,że nikt nie chciał się jej podjać, skoro przywieziono dziewczęta do Sobieszewa.
    W dzieciństwie spotkałam takiego chłopca. Rodzice oddali go pod opiekę sióstr. On nie był upośledzony, tylko źle leczony.
    Nie wiem co się z nim dzieje? Czy jeszcze żyje ? Miałby tyle lat co ja teraz.
    Pięknie wyposażony ten ośrodek, a jaka ładna pracownia. Po uśmiechach widać,że dziewczęta są tam szczęśliwe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sobieszewo nie daleko ode mnie :-)
    Trudna praca i odpowiedzialna ,
    opieka nad ludźmi , którzy wymagają całodobowej opieki...

    OdpowiedzUsuń
  4. masz rację - miłość najważniejsza, nie zastąpią jej najwspanialsze warunki materialne...

    OdpowiedzUsuń
  5. Najważniejsze, że jest miłość Judytko. Ry wiesz o tym najlepiej Kochanie ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Judytko! Bardzo trudną pracę wykonują siostry.Tylko podziwiać.Wdzięcznością dla nich są te uśmiechy na twarzach tych dziewcząt.Wojtuś uroczy.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. opieka i rehabilitacja nad niepełnosprawnym jest szalenie trudna i wymaga umiejętności, dlatego podziwiam rodziców, którzy zajmują się dzieckiem w domu ale rozumiem ich decyzję, jeśli umieszczają dziecko w ośrodku.
    A jak Ty się masz? Wiem, pewnie codziennie wiele razy ktoś Cię o to pyta i masz tego dość. Ale czasem napisz o sobie. Przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, dziękuje za tę relację. Dziękuję. Chylę przed siostrami czoła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno jest pewne:
    Nie ma dylematu, czy to, co robią Siostry, ma sens.
    Szacun!

    OdpowiedzUsuń
  10. Taki Wojtek to ma fajne życie:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. traktowanie człowieka w chorobie to sprawdzian z człowieczeństwa.....
    Siostry maja wielkie Serca...
    u mnie w pobliskich Swiebodzicach jest podobny Dom

    http://dpsswiebodzice.pl/o-nas/historia.html


    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Serce rośnie, wiedząc, że są jeszcze takie miejsca...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj
    Człowiek jest najważniejszym, a szacunek do niego- bezcennym :)
    Pozdrawiam refleksyjnie, ale za to serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. te dzieci potrzebują ogromnej troski,serca i opieki...
    dobrze,że sa takie miejsca...
    pozdrawiam Judytko serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. miłość góry przenosi...a tym dzieciom potrzebna jest szczególnie. i praca nad nimi, ciężka, całodobowa. serdeczności, judith

    OdpowiedzUsuń
  16. aż serce rośnie, gdy się patrzy na uśmiech na twarzach!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej!
    Barak mi sów. To jest piękna praca, trudna i bardzo potrzebna. Podziwiam ludzi, którzy tak pracują.
    W Sobieszewie to ja byłem kilka razy z rodzicami. Za komuny.
    Dobrze, ze to pokazujesz. To jest nieodłączną częścią naszego życia.
    Pozdrowienia dla sióstr opiekunek i dla pensjonariuszek oraz dla Wojtusia kanarka od Vojtka

    OdpowiedzUsuń
  18. W Bobolicach mamy dziewczyne, ktora jest po czesci sparalizowana i, porusza sie na wozku. Zachorowala na naowotwor. Odjeto jej dwie piersi, przeszla chemioterapie, naswieltlania i co najlepsze ma sie dobrze. Ile w niej radosci, spiewu. Caly czas cwiczy, bo musi miec sprawne rece i od sprawnych rak zalezy czy bedzie w stanie sama siadac na swoj wozek. Lekarze sa pelni podziwu i zadaja sobie pytanie; skad ona ma tyle sily i nie poddaje sie chorobie... Ile spadlo na nia nieszczesc, a pomimo to nie stracila checi do zycia i ciagle mowi "jak" a nie "dlaczego". Buduje nas i uczy pokory...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  19. smutne ze sa ludzie ktorzy tak cierpia moze czasami nieswiadomie ale mimo wszystko,ale cudowne ze sa ludzie ktorzy pomagaja,daja radosc, szkoda tylko ze siostry maje te habity w czarnym kolorze

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiosna i latem chodza w jasno szarym habicie..., ale czarny nie przeszkadza sluzyc i kochac, nieprawdaz?
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale za to w Kamerunie wszystkie Siostry mają piękne habity. Nawet Od Aniołów.
    Pozdrawiam Cię ciepło Judyto.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chwała takim ludziom :)
    Kiedyś przez 5 lat byłam wolontariuszką i zajmowałam się dzieciakami niepełnosprawnymi. Na szczęście każde z nich - miało rodziców. Niestety bardzo często wiadomość o chorobie dziecka - kończy się oddaniem go do ośrodka... Smutne, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdy czytam to i oglądam jest mi po prostu tak wstyd, że my ludzie robimy tak niewiele by pomóc :(

    OdpowiedzUsuń
  25. Oczywiście chodzi mi o nas - zwykłych ludzi - bo siostry robią wielką pracę...

    OdpowiedzUsuń
  26. Klik dobry:)

    Kiedyś miałam pod opieką domy pomocy społecznej w całym województwie w zakresie p.poż.
    Mniej więcej 2 razy w roku odwiedzałam każdy taki dom, w tym jeden, którego nie mogę zapomnieć do dziś. Przebywały tam dzieci upośledzone umysłowo, także osoby metrykalnie dorosłe, ale umysłowo dziecinne.
    Większość dzieci tam przebywała w klatkach, lub była przywiązana. To było straszne!

    Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego najlepszego i wielkiej nadziei.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Najwazniejsze to chyba to , ze podopieczni moga tu zostac do ostatnich swoich dni, czyli faktycznie maja swoj dom:)))

    OdpowiedzUsuń