Dzisiaj rano Annic oznajmiła, że się rozwodzi.
Nie ma
dwóch lat, jak poślubiła pana, a pan poślubił ją...
I co to był za ślub! A
dzisiaj już się nie kochają... ?
Jak to jest z miłością w Afryce, w Europie i
wszędzie tam gdzie żyją ludzie? Większość ludzi uważa małżeństwo za swego
rodzaju zobowiązanie i mają rację, i
większość z Was zgodzi się ze mną, że o wiele łatwiej wypełnić ten przemiły
obowiązek, jeśli dokonamy odpowiedniego wyboru.
Hmm... jak być w tej kwestii
wyboru tego Kogoś Jedynego, Jedynej mądrym?
Wiadomo, jak jest się zakochanym, ta druga osoba staje się ważniejsza od wszystkich innych osób i rzeczy w
życiu!
Ona uwielbia konie, od dziecka ma z nimi do czynienia, marzy o tym, by
założyć stadninę, nie wyobraża sobie dnia bez jazdy konnej!
A jej ukochany jest
uczulony na konie, a właściwie ich nie lubi...
Cóż, kocha go tak bardzo, że po
cichu, nie mówiąc o tym nikomu, postanawia: tak go kocham, że mogę żyć bez
koni, bez niego nie...!
On, umiłowany
szaleje na jej punkcie, kocha bezgranicznie i w tej bezgraniczności rezygnuje
także po cichu ze swojej wielkiej pasji: wędkowania i piłki nożnej!
Dlaczego?
Jego umiłowana nie lubi wędkowania, wręcz nie
znosi, za wodą nie przepada i ryb jeść nie lubi.
A piłka nożna według niej, to
najgłupszy sport na świecie!
I tak sobie myśli umiłowany:
wszystko będzie
dobrze, gotowy jestem dla niej zrobić i poświęcić wszystko, liczy się tylko to,
by być z nią do końca życia.
Ona jest dla mnie najważniejsza.
Nie muszę łowić
ryb. Po co jeździć na ryby, skoro cały czas będę mógł być z nią? A piłka nożna?
Cóż, lubię futbol... ale ona jest znacznie ważniejsza!
No i co będzie z tą
wielką miłością...?
No i w ten sposób doigrali się.
Czego, ktoś zapyta? A no
tego, że pobrali się a potem rozwiedli!
Co też siostra mówi! Dlaczego ich
małżeństwo miałoby skończyć się rozwodem?
Przecież są takie rzeczy, z którymi
musimy po prostu nauczyć się żyć.
To tak jak z tubką pasty, którą jedni
wyciskają od końca, a inni od środka.
Gdyby w życiu „we
dwoje” chodziło tylko o drobiazgi typu pasta do zębów, sprawa byłaby o wiele
prostsza...
Zauroczenie fizycznością przesłania często wszelkie inne aspekty
związku.
Wszyscy wiedzą, że pociąg fizyczny jest bardzo ważny, ale wszyscy też
wiedzą, że możemy go odczuwać wobec wielu innych osób.
Nie?
Myślę, że tak,
wystarczy włączyć telewizor, przejść się plażą...
Ja nie jestem specjalistą w
tej dziedzinie, ale myślę, że ludzi musi łączyć coś więcej niż namiętność.
Los
zakochanych z tej opowieści potoczy się mniej więcej tak: może po trzech
miesiącach, a może po trzech latach, ale kiedyś na pewno, atrakcyjność fizyczna
przestanie odgrywać tak ważną rolę, za to znaczenia nabiorą inne strefy
wspólnego życia.
I ona zacznie myśleć: czy to znaczy, że już nigdy nie będę
jeździć konno?
A on powie: cholera, naprawdę do końca życia mam zrezygnować z
wędkowania?
Nigdy więcej nie obejrzę meczu w telewizji?
Dlatego dość szybko
kolega z biura, którego gabinet zdobią obrazy z końmi, stanie się powiernikiem
i pocieszycielem dziewczyny, a pracująca w pobliskim barze kelnerka, która zna
wyniki wszystkich meczy, ze zrozumieniem wysłucha problemów chłopaka...”
Takie mądrości wyczytałam u Andy Andrewsa,
którego ostatnio poczytuję.
A te mądrości to po prostu samo życie, nieprawdaż?
Andrews jest autorem powieści i poradników oraz rozchwytywanym specjalistą od
szkolenia i motywowania pracowników wielkich korporacji. Prowadził wykłady dla
czterech prezydentów USA i żołnierzy w amerykańskich bazach wojskowych na całym
świecie oraz dla wielu międzynarodowych organizacji.
A co do mojej rozwodzącej
się pary... może to rozwodzenie się nie dojdzie do skutku?
„Jeśli koniecznie mam w tym momencie wygłosić jakąś złotą myśl, to zapewne najbardziej odpowiednia byłaby ta o wszechobecności kryzysu: wszyscy albo właśnie przechodzimy kryzys, albo dopiero co z niego wyszliśmy, albo też nieuchronnie do niego zmierzamy.”
„Jeśli koniecznie mam w tym momencie wygłosić jakąś złotą myśl, to zapewne najbardziej odpowiednia byłaby ta o wszechobecności kryzysu: wszyscy albo właśnie przechodzimy kryzys, albo dopiero co z niego wyszliśmy, albo też nieuchronnie do niego zmierzamy.”
Jutro pójdę na przyjacielską pogawędkę... o
kryzysie i może w czymś pomogę? Sama nie wiem...
Ja się pomodlę, żeby przetrwali ten kryzys. Ludzie nie umieją się akceptować i szukają ideałów - nie wiem jak będzie ze mną, ale wiem że z Jego pomocą można wytrwać do końca. W PL jest teraz taka kampania "Miłość - lepiej na całe życie", do mnie bardzo przemawia ten króciótki filmik: http://www.youtube.com/watch?v=83kE0--Mskg pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńsylwik; mowia, ze Milosc ma cztery jezyki: jezyk slow aprobaty i pochwal, jezyk przyslug i gestow, jezyk kontaktu fizycznego i jezyk wspolnie spedzonego czasu... Kochac trudno i bez kochania takze trudno... pozostaje jedno: koniecznie znalezc TA DRUGA POLOWE JABLKA, aby byc JEDNYM...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judyto, miłość to wyzwanie i wielkie bojowanie. Między sobą, z teściową... ale wszystko można przetrwać i być szczęśliwszym niż na początku. Mnie już idzie dwudziesty siódmy rok wspólnego dreptania przez życie. W tym wszystkim jest ważne mieć poczucie humoru i wiele dystansu do samego siebie:-)))
OdpowiedzUsuńA ja za 2 tygodnie będę obchodzić 37 rocznicę slubu. Samej mi nie chce się w to wierzyć. Miłość to ciągłe dostosowywanie się, chodzenie na kompromis, akceptacja i godzenie się z pewnymi sprawami. Ale musi to dotyczyć obydwu stron.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam Judith
U mnie mija 24 rok wspólnego życia razem.Zeby byc razem raz jedno raz drugie musi byc silniejsze i mądrzejsze zarazem.Sztuki tej co prawda niełatwej można się nauczyć by z byle powodu nie przychodziło nam do głowy by się rozwieść.Małżeństwo to nie towar po który sięgamy kiedy znudzi nam się poprzedni.Pozdrówka:))
OdpowiedzUsuńPonoć najbardziej trwałe i najbardziej kochające małżeństwa były te kojarzone przez dobre swatki.
OdpowiedzUsuńMiłość to zaślepienie i w niczym nie pomaga niestety...
Ciekawie wygląda w harlekinach , ale nie w życiu...
Myślę. że wielką sztuką jest zachować, to co odpowiada własnemu stylowi życia, własnemu "ja i moje życie, z którym sie identyfikujemy" łącząc to z tym co definiuje wspólne życie. Tak jakby cząstkę zostawić sobie, a cząstkę siebie podarować temu co określamy wspólnym życiem :)
OdpowiedzUsuńw związku nie powinno się rezygnowac ze swoich zamiłowań,można je ograniczyc,trzeba jedynie wzajemnie akceptowac,bo każdy ma prawo do swoich "koników".
OdpowiedzUsuńNie można mówic,że się poświęcamy dla tej drugiej osoby,bo ja kochamy...bo to kiedyś pęknie.To wielka sztuka kompromisów,dyplomacji...ale z obu stron.U mnie to było z jednej strony.dlatego pękło...po 19 latach.
Oni mają szanse Judyto...są młodzi...muszą tylko wzajemnie nauczyc się kompromisu.WZAJEMNIE.To ważne.
Tak to jest w dzisiejszym życiu, że nie walczymy, tylko zmieniamy. Związek to coś więcej, dziś nikt tego nie rozumie i traktuje uczucie jak niepotrzebną rzecz. No, ale są i pary, które przetrwały pół wieku.
OdpowiedzUsuńOby im się udało porozumieć, trzymam kciuki.
Pozdrawiam, Judyto :)
Ubezpieczam Cię modlitwą, Judyto - niech Duch Święty przemówi przez Ciebie w czasie tej przyjacielskiej pogawędki - i niech działa! Amen.
OdpowiedzUsuńA tych przechodzących kryzys małżonków polecam błogosławionym małżonkom Marii i Luigiemu Beltrame Quattrocchim - beatyfikowanym przez Jana Pawła II jako małżonkowie (po raz pierwszy w historii Kościoła).
Ściskam!
Chyba za szybko podjęli decyzję o slubie ,a teraz znów spieszą się z rozwodem.Każde małżeństwo przechodzi kryzys,albo krzyzysy,trzeba je wspólnie przetrwać,szczególnie w sytuacji,kiedy sa wszpólne dzieci.Ja ,gdybym w kazdym kryzysie w moim małżeństwie decydowała się na rozwód,to pewnie już ze sto razy byłabym rozwiedziona.Ale jakos przetrwalismy.Co prawda nie można trzymac się za wszelka cenę siebie,ale walczyc o siebie można.Aż do końca.
OdpowiedzUsuńMoi Rodzice pzechodzil przez cienie i blaski w swoim malzenstwie...oj widzialam niejedno... Tata kochal Mame bardzo i chyba dlatego byli ze soba do konca.Dzisiaj sa juz po drugiej stronie. Mam siostre Hanie, ktora swego meza kocha szalenie i wzajemnie... Jedziemy kiedys samochodem, podczas moich wakacji, i Hania opowiada ile pracy w te zniwa, Jasiu /Jej maz/ tyle pracuje... i Hania zaczyna plakac... A Ty co, pytam. Wiesz tak mi Go szkoda, bedzie taki zmeczony... No, no, pomyslalam, kocha Go jeszcze i chyba bardziej niz na poczatku. Sa malzenstwem od 23 lat i nie maja dzieci, ale w domu zawsze pelno ludzi i wiele moglabym o Siostrze i Szagrze napisac. Jedno widze, co roku sa bardziej szczesliwi, jesli tak mozna powiedziec.
OdpowiedzUsuńA ja obchodzilam 23 rocznice slubow zakonnych i jest lepiej, piekniej niz bylo na poczatku...
Serdecznosci
Judith
Bardzo sympatyczna para. Szkoda byłoby, gdyby się rozwiedli. Tylko, czy potrafią ten kryzys przejść wspólnie i potem popracować nad dalszym szczęśliwszym życiem we dwoje? Może rzeczywiście trzeba im delikatnie pomóc?
OdpowiedzUsuńZa kilka dni mamy srebrne wesela - oj nie było łatwo!Ale warto;))
OdpowiedzUsuńMyślę że największy błąd jaki pary popełniają to jest poświęcanie się z miłości. Kocham konie, moja luba nie więc ja z koni zrezygnuję (przykładowo). Nie! Ja mogę konie ograniczyć, podobnie jak ona może je trochę polubić. Ona nie powinna rezygnować z malowania, a trochę je ograniczyć, a ja mogę się zainteresować malarstwem. To jest oznaka szacunku dla drugiej osoby. A całkowita rezygnacja z czegoś dla ukochanej osoby jest egoizmem. I to prędzej czy później się mści, zwłaszcza gdy tylko jedna strona poświęca się dla drugiej.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze im się uda, jeżeli miłość w nich jeszcze nie wygasła to na pewno przetrwają ten kryzys. Trzymam za nich kciuki mocno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Miłości czasem trzeba pomóc ... proszę więc Boga o łaskę powrotu do miłości pięknej, która wszystko przetrzyma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przyszłam z rewizytą:)). Cieszę się, że do mnie zajrzałaś, bo dzięki temu jestem u Ciebie i jeśli można, zostanę na dłużej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Wiesława
Kiedyś pewnego aktora zapytano dlaczego w świecie tak licznych rozwodów on ma cały czas tę samą żonę, a on odpowiedział, że nie warto zmieniać, bo nowa żona oprócz swoich wad, będzie też miała wszystkie wady poprzedniczki. Może to nie najlepsze wytłumaczenie, ale chyba każdy sposób jest dobry, aby pozostać razem:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Życie we dwoje , to umiejętność stosowania kompromisów. Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńano niestety fascynacja fizyczna jest piekna i uskrzydla , tyle tylko ze wszystko z czasem powszednieje, a szare zycie nie fascynzje i szuka sie nowych wrazen, niestety brak wzajemnych lub podobnych zainteresowan zawsze doprowadzi do podzialu zwiazku, faktycznie czasami lepiej dluzej sie fascynowac bez legalnego zwiazku, bo nic tak nie dzieli lub laczy ludzie jak zwyklosc dnia codziennego
OdpowiedzUsuńGdyby nie było owego pociagu fizycznego i namietności to nikt bez owego elementu, nikt dojrzały nie porwałby sie na małżeństwo. jeżeli jest sie dojrzałym i na sie gdzieś namietności to wybiera się samotność.
OdpowiedzUsuńTak na serio to każdy, ale to każdy stojący przed ołtarzem i wypowiadający słowa przysięgi nie wie co czyni i z czym sie to wiążę....
Na miłośc , aby ona rozkwitła, potrzeba lat zmagania sie ze swoim ja...mozna to zmaganie się z własnym "ja" po prostu przegrać:)))
Dzięki za wizytę. Było lepiej niż opisałem. Trafiłem na osobę, która bardzo lubi chodzić. Ale to jest przypadek albo BOSKIE ZRZĄDZENIE:)
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek się pomodliłem i modlę się idąc do pracy koło figurki Matki Boskiej w Warszawie:)
A co do rozwodów tu i tam?
Życie jest coraz bardziej plastikowe, jednorazowe i bez głębi.....
Przysięga małżeńska nic nie znaczy.....
I w ogóle przysięgi już nic nie znaczą i przechodzą do muzeum.
Pozdrawiam Judtytę!
Ale bez zbędnego przysięgania! :)
Vojtek jak słowo honoru! (humoru)
Witaj Judyto! Nie można rezygnować z siebie. Dobrze jest, jak każdy z małżonków ma swoje zainteresowania, czy pasje, które może realizować. Oczywiście wszystko musi być robione w rozsądny sposób, aby związek na tym nie ucierpiał.Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że w tych sprawach nie ma mądrych doradców i pomocników. Albo jest miłość, albo jej nie ma. Jeśli jest - toleruje wszystko a także wybacza, jeśli nie ma - to zawadzać może wszystko - rybka, piłka, koń i za słona zupa. Ot, i taka moja filozofia...
Pozdrawiam serdecznie.
Jeżeli ludzie rezygnują z siebie, swoich paski, dla miłości, związku czy małżeństwa, to z góry w to małżeństwo wpisana jest tragedia.
OdpowiedzUsuńBo każdy oddając coś, co bardzo kocha, na rzecz partnera, gdzieś tam w środku jednak będzie miał do partnera o to żal.
Tylko możliwość życia swoimi pasjami nadal, a nawet dzielenia się nimi (raz ja pójdę z nim na te ryby, poczytam książkę, innym razem on pójdzie ze mną do stajni, gdzie ja pojeżdżę, a on poczyta gazetę sportową).
Poza tym małżeństwo to sprawa dla ludzi dojrzałych, których wybory nie zmieniają się jak w kalejdoskopie, a często zawierane jest przez ludzi bardzo młodych i albo mają szczęście i trafią albo po pewnym czasie urok mija i zostaje codzienność zupełnie inna od tej, którą sobie wyobrażali.
pozdrowienia Judith!
W pierwszym małżeństwie udało mi się wytrwać 5lat....W drugim 38lat,czyli to będzie już do końca życia.Mam nadzieje,że wytrwają! Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuń