czwartek, 3 października 2013

O bajce z morałem…

To prastara legenda z Australii...
Był sobie kiedyś młody wojownik o imieniu Walla, który zakochał się w pewnej dziewczynie, Moorze, a ona w nim. Walla przeszedł plemienną ceremonię wtajemniczenia, stał się mężczyzną i mógł się ożenić z którąkolwiek kobietą z plemienia pod warunkiem, że nie była już mężatką i chciałaby go. A Moora go chciała. Walla nie mógł znieść myśli o rozstaniu z ukochaną, lecz tradycja wymagała, by wybrał się na polowanie, z którego trofea miały być przeznaczone na podarki dla rodziców narzeczonej. Dopiero później mógł się odbyć ślub. Pięknego poranka, kiedy na liściach drzew, krzewów i kwiatów lśniła rosa, Walla wyruszył na polowanie. Moora podarowała mu białe piórko kakadu, które Walla wpiął we włosy. Podczas nieobecności Walii Moora poszła zbierać miód na wesele. Niełatwo go było znaleźć, musiała odejść od obozowiska dalej niż zwykle. Trafiła do doliny pełnej wielkich kamieni. W dolinie panowała niezwykła cisza, nie słychać było ptaków ani owadów. Miała już stamtąd odejść, kiedy dostrzegła gniazdo z wielkimi białymi jajami, największymi, jakie kiedykolwiek widziała. Muszę je zabrać na wesele, pomyślała i sięgnęła ręką do gniazda. W tej samej chwili usłyszała, że coś wielkiego przesuwa się po kamieniach, i nie zdołała odskoczyć ani nawet otworzyć ust, a już olbrzymi brunatnożółty wąż owinął się wokół jej pasa. Moora walczyła, lecz nie udało się jej uwolnić. Popatrzyła w błękitne niebo nad doliną i próbowała wezwać Wallę, lecz nie miała już powietrza w płucach i nie zdołała wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wąż zaciskał się wokół niej coraz mocniej, aż w końcu wydusił z niej całe życie, pogruchotał wszystkie kości w ciele. Potem popełzł z powrotem w cienie, z których się wynurzył, gdzie nie dało się go dostrzec, bo jego kolory zlewały się z grą świateł i cieni wśród drzew i kamieni w dolinie. Upłynęły dwa dni, zanim znaleziono ciało Moory. Rodzice dziewczyny byli niepoceszeni, matka z płaczem pytała ojca, co powiedzą Walli po jego powrocie do domu. Ognisko już dogasało, kiedy następnego dnia o świcie Walla powrócił z polowania. Chociaż wyprawa była pełna trudów, krok miał lekki, a oczy błyszczące i wesołe, bo wiodła go miłość. Podszedł do rodziców Moory, którzy w milczeniu siedzieli przy wygasającym ognisku.
„Oto moje dary dla was” – powiedział. Przyniósł kangura, wombata i uda emu.
„Wróciłeś akurat w czas na pogrzeb, Walio, ty, który miałeś być naszym synem” – odpowiedział ojciec Moory.
Walla, wstrząśnięty, ledwie zdołał ukryć swój żal i smutek... Ponieważ był dzielnym wojownikiem, powstrzymywał łzy i spytał chłodno: „Dlaczego jeszcze jej nie pochowaliście?”.
„Ponieważ znaleźliśmy ją wczoraj wieczorem” – odparł ojciec. „Wobec tego pójdę za nią i będę się domagał powroty jej ducha. Nasz wirinun, czarownik, może uleczyć jej pogruchotane kości, a ja na powrót tchnę w nią życie”.
„Jest za późno  – powiedział ojciec Moory. Jej duch już powędrował tam, gdzie udają się duchy wszystkich zmarłych kobiet. Ale ten, kto ją zabił, wciąż żyje. Znasz swój obowiązek, synu?”
Walla bez słowa odszedł do jaskini, w której mieszkał wraz z innymi nieżonatymi mężczyznami z plemienia. Upłynęło kilka miesięcy, a Walla wciąż nie uczestniczył w śpiewach i tańcach, tylko siedział samotnie. Niektórzy uważali, że chciał, aby serce mu stwardniało i zapomniało o Moorze. Inni przypuszczali, że planuje wyprawę do królestwa śmierci kobiet. „To mu się nigdy nie uda – twierdzili.
W końcu do ogniska przyszła pewna staruszka.
„Mylicie się – powiedziała. On po prostu zatopił się w myślach o tym, w jaki sposób ma pomścić swoją ukochaną. Wydaje się wam, że wystarczy wziąć włócznię i zabić Bubbura, wielkiego brunatnożółtego węża? Nigdy go nie widzieliście, ale ja w młodości raz go spotkałam. I tego dnia posiwiały moje włosy. To najstraszniejszy widok, jaki można sobie wyobrazić. Uwierzcie moim słowom. Bubbura można pokonać tylko na jeden sposób: odwagą i przebiegłością, a tego, jak sądzę, młodemu wojownikowi nie brakuje”.  Następnego dnia Walla podszedł do ogniska. Oczy mu błyszczały, wydawał się niemal uradowany, kiedy pytał, kto wybierze się z nim zbierać gumę.
„Przecież mamy gumę – odparli zaskoczeni takim dobrym humorem Walli młodzi mężczyźni. Możemy ci dać”.
„Chcę mieć świeżą gumę” – oświadczył. Śmiejąc się powiedział: „Chodźcie ze mną  pokażę wam, do czego mi potrzebna guma”. Zaciekawieni ruszyli za nim, a kiedy już nazbierali gumy, Walla zaprowadził ich do doliny z wielkimi kamieniami. Tam na najwyższym drzewie zbudował podest, a towarzyszom kazał wycofać się do ujścia rzeki. Na drzewo zabrał tylko swego najlepszego przyjaciela. Stamtąd zaczęli wzywać Bubbura po imieniu, aż echo potoczyło się przez dolinę, a słońce wzeszło na niebie. I nagle pojawiła się brązowożółta głowa, która kołysała się w przód i w tył, szukając miejsca, z którego dochodziło wołanie. Wokół niej roiło się od mniejszych żółtobrązowych węży, które najwyraźniej wykluły się z jaj, widzianych przez Moorę. Walla i jego przyjaciel ugnietli z gumy wielkie kule. Kiedy Bubbur ujrzał ich na drzewie, otworzył paszczę, wysunął język i wyciągnął się do nich. Słońce stało teraz w zenicie i białoczerwona paszcza węża aż lśniła. W momencie kiedy wąż zaatakował, Walla cisnął największą gumową kulę wprost w otwartą gardziel węża, który odruchowo zamknął paszcze, wbijając zęby w gumę. Bubbur opadł na ziemię, lecz nie mógł pozbyć się gumy, która skleiła mu pysk. Walli i jego przyjacielowi udało się powtórzyć tę sztuczkę z mniejszymi wężami i wkrótce wszystkie zostały unieszkodliwione. Wtedy Walla wezwał pozostałych mężczyzn. Ci nie okazywali litości, uśmiercili wszystkie węze. Bubbur zabił przecież najpiękniejszą dziewczynę plemienia, a potomstwo węża mogło pewnego dnia osiągnąć takie same rozmiary jak on.
Od tego dnia groźnego brązowożółtego węża Bubbura rzadko można spotkać w Australii, ale ludzki strach z każdym upływającym rokiem czyni go dłuższym i grubszym...

I jaki z tego morał według autora tej bajki?
Że miłość to większe misterium niż śmierć. I że należy wystrzegać się węży...





P.S
Mój morał brzmi inaczej. Mściwość to większe misterium niż śmierć i należy wystrzegać się węża nienawiści...

27 komentarzy:

  1. Zgadzam się, mściwość zatruwa serce.

    Ps. Bardzo dobrze powiedziane: "musisz przeżyć dobrze miniony CZAS" - tylko, że niektórzy o tym zapominają, a potem co im zostaje? Pluć sobie w twarz, ze zmarnowali życie wybierając złe priorytety. No, a skąd w wieku 20-stu czy 18-nastu lat wiedzieć, jakie priorytety są dobre? Czy to się czuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym celu sa ludzie obok nas!
      I tylko ignorant totalny nie skorzysta z tej chodzacej wiedzy obok nas...
      A jak nie skorzysta, to CZAS wszystko mu objawi, ale bedzie juz za pozno...
      J.

      Usuń
  2. każdy ma swojego smoka. No masz, chciałam napisać "węża", nie wiem, skąd mi się wziął ten smok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boje się węży. Tych wielkich. Jakoś tak. Nie lubię. Choć nie uciekam z wrzaskiem, gdy spotkam zaskrońca a nawet żmiję. ;)
    Jest taka piosenka Gintrowskiego i Kaczmarskiego http://www.youtube.com/watch?v=-_uZ4S7YAzs
    to a propos nienawiści

    OdpowiedzUsuń
  4. A mój morał brzmi: w życiu spotykamy takie węże, które gruchoczą nam kości i pozostawiają bez tchu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja lubię takie opowieści. Przypomniały mi się baśnie jakie czytałam w dzieciństwie (z rozdziawioną buzią)
    Zemsta....po co...nic nie zmieni....i tak nie przynosi ulgi. Może w chwili wymierzania kary tak, na momencik. Ale potem już na całe życie zostaje się z tym ciężarem. Ze świadomością że zrobiło się coś złego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, podpisuję się pod Twoim morałem, Siostro.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja pomilczę dziś...
    Zbyt dużo myśli ciśnie się do serca!

    OdpowiedzUsuń
  8. nienawiść i zemsta nigdy jeszcze nikogo nie uleczyły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, węże mają rozdwojony język, trzeba się ich wystrzegać, a najbardziej żmij na dwóch nogach!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli pragniesz sie mścić wzmacniasz w sobie nienawiść, a twój wąż z każdym rokiem staje sie grubszy i dłuższy. Trzeba zostawić węża w spokoju a częściej podpatrywać ptaki:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mowia ze zemsta jest slodka,nie wiem nie mialam okazji posmakowac:))))Ale domyslam sie ze skutki zemsty moga byc gorzkie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój morał bardziej mi się podoba, choć podobno zemsta jest rozkoszą bogów;)))
    Najmilszego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna legenda, przypomniała mi dzieciństwo, kiedy dużo czytałam baśni i legend...
    Nie wiadomo , z której strony może zaatakować wąż, jak więc można się go ustrzec ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla mnie morał z tej historii jest taki, że w przypadku groźnego przeciwnika swoją zemstę należy zaplanować z wielką dbałością o szczegóły, inaczej taka zemsta może się źle skończyć.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Gady zawsze budziły we mnie niechęć. Mam dreszcze na widok gada. A miłość? Zawsze ponoć zwycięża:)
    Piękna legenda:)

    OdpowiedzUsuń
  16. piękna legenda o odwadze i sprycie,o potędze miłości...ale także o zaniechaniu mściwości,bo wtedy myśli są czarne,bardzo czarne i potęgują chęc zemsty,,staje się ona dla niektorych obsesją,a i tak niczego nie zmieni...

    OdpowiedzUsuń
  17. A czy ja mogę poprosić o wsparcie modlitwą lub myślą w ogromnie trudnym dla mnie momencie? W wyniku mobbingu i obrzydliwych oszczerstw ze strony strasznego człowieka jakim jest moja szefowa po wielu latach oddanej pracy zostałam zwolniona. Staram się to wszystko w sobie poukładać.
    Dziękuję.
    Antonina

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie mogę się nie zgodzić z Twoim morałem, ale pierwszy też uważam za słuszny. Ot, takie dylematy.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Piekna, choc smutna legenda. Wiem, że mściwość prowadzi tylko do spustoszenia, nie gwarantując spokoju dla duszy. Powoduje jeszcze większy ból, nie jest zadośćuczynieniem. A węży... boję się panicznie! Mam po prostu wężofobię!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja bym jeszcze dorzuciła polecenie nie robienia nic pochopnie :) bez oszalałego rzucania się na węża :) przemyślał i wygrał...


    P.S. Mieć pole do popisu :) to jest coś! Bardzo mi się spodobał ten powód lubienia swojej pracy! ;) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  21. A może jeszcze taki morał: zło należy tępić do końca - żeby się nigdy więcej nie powtórzyło? Tylko jak przy tym uniknąć nienawiści? Wierzę, że można,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morał z tego, że prawdziwa miłość czyni z nas wojowników, a wojownik jest mściwi, waleczny.
      Jak reagować, kiedy coś cennego tracimy?... nie zamykać się w sobie tylko rozmawiać z innymi. Wtedy mniej szalonych pomysłów przychodzi do głowy.
      Jak ważne jest, żeby ktoś taki znalazł się w odpowiednim momencie.
      Pozdrawiam Judytko*

      Usuń
  22. Albo calkiem przewrotnie: zemsta jest rozkosza bogow, dluga i slodka:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zawsze uważałem i uważam, że pamiętliwość i chęć zemsty jest jadem, który zatruwa tego, który to wszystko w sobie nosi i hoduje.

    OdpowiedzUsuń