No właśnie, wiara. Ja również uważam to za ważne.
Wybitny fizyk Nielsem Bohrem, jeden z największych uczonych naszych czasów, na drzwiach do domu miał zawieszoną podkowę.
Pewnego razu kolega, który przyszedł do niego z wizytą, zapytał:
- Chyba nie wierzysz w te rzeczy?
– Oczywiście, że nie – odpowiedział wielki fizyk.
– Ale mówi się, że przynoszą szczęście również tym, którzy nie wierzą.
Cóż, mylił się.
Jako uczony powinien wiedzieć, że to nie podkowa przynosi szczęście,
ale wiara w nią.
Jest to według mnie fakt – powiedzmy – naukowy.
/T. Terzani/
A co do podkowy... Przedmiot ten był dawniej
kojarzony z dobrobytem
i wysokim stanem majętności w czasach, gdy posiadanie
konia wierzchowego było przywilejem rycerzy i możnowładców, a samo podkuwanie
było nie lada luksusem i wydatkiem.
Znalezienie zgubionej na drodze podkowy
wróżyło szczęście i czasem parę groszy gdy była w dobrym stanie.
Miała ona
zapewniać ochronę przed czarami i samym szatanem. Jej magiczne właściwości miał
zapewnić kowal żyjący w X wieku w Anglii. Pewnego dnia przyszedł do niego szatan
w ludzkiej skórze prosić o podkucie swojego konia.
Kowal jednak nie dał się
zwieść pozorom, szybko rozpoznał diabła, przybił go nad drzwiami i przypalał
rozżarzonym żelazem.
Diabeł zaczął błagać o litość i w końcu przyrzekł, że wzamian za wolność będzie omijał wszystkie domy w których zawiśnie podkowa
zwrócona końcami w dół.
Podkowa była przybijana siedmioma gwoździami, a 7 to
wyjątkowa liczba. Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek znalazła podkowę... a
szkoda /śmiech/.
P.S
I tak to jest, że postawa w tym przypadku
wiary ma nieprawdopodobne znaczenie w walce z chorobą, szczególnie z rakiem.
Nikt nie potrafi tego dobrze wyjaśnić w sposób naukowy. Często gadam sobie z
moimi komórkami, przemawiam do mojego systemu odpornościowego i proszę go, aby
robił co w jego mocy, nie poddawał się... Zapewniam go, że ze swojej strony
robię co możliwe, aby mu pomóc.
Nie wiem czy czerwony płyn dobrze mi robi...
Komórki rakowe nie są jedynymi. Tak więc czerwony płyn atakuje w taki sam
sposób chore jak i zdrowe komórki...” W sumie to tak, jakby bombardować napalem
dżunglę i niszczyć tysiące drzew, próbując zabić małpę przycupniętą na jednej z
palm”. I kogo to obchodzi, że nie masz włosów, brak ci powierzchni śluzowych,
paznokcie robią się jakieś dziwne, cera staje się ziemista, usta wypełnia jakaś
dziwna słodkość i wiele innych rzeczy... „Jeśli chcesz poradzić sobie z chorobą, nie powinnaś niczego
opłakiwać, nie powinnaś tęsknić za przeszłością, a przede wszystkim nie
powinnaś się łudzić, czy też żywić nadzieję, że – nawet jeśli ci się uda –
kiedykolwiek będziesz taka jak przedtem”. Spustoszenie zaczęło się, ale został mi
apetyt więc zjadłabym konia z kopytami i podkowami /śmiech/
zdjęcie wykonane przez Wojtka Kwiatkowskiego
Judytko, skoro już prowadzisz dialog ze swoimi komórkami i organizmem to do składanych mu obietnic i pomocy w walce z tym nieproszonym gościem dorzuć obietnicę, że już nigdy nie będziesz palić papierosów. Wiem, że spełnienie tego przyjdzie Ci łatwo, więc, jeśli tylko komórki kupią tę obietnicę, wszystko pójdzie z gładko i po Twojej myśli.
OdpowiedzUsuńAha! Trzeba umieścić ostrzeżenie we wszystkich stadninach koni, by chronić je przed Twoim... apetytem:-)
Hmm...przemysle te propozycje...
UsuńJ.
I jak idzie przemyśliwanie?:-)
UsuńKonia zjadaj, proszę bardzo, ale podkowę lepiej powieś sobie na drzwi:). Trudno, że czerwony płyn zniszczy też trochę zdrowych komórek, najważniejsze żeby zabił!!! te złe. Będzie dobrze, przekonasz się. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie troche moja Gigo, atakuje wsystkie ten plomiennie czerwony plyn kropla po kropli..., ale widac inaczej nie mozna...
UsuńJ.
Masz silny organizm, zahartowany przez lata trudnymi afrykańskimi warunkami. To naprawdę bardzo ważne. Nasza pani doktor mówiła, że najgorzej chemię znoszą ludzie pracujący tylko umysłowo, intelektualiści nie wystawiający nosa z książek...
OdpowiedzUsuńJasne, że czerwony płyn to bomba atomowa, ale po to wymyślono schrony, by jednak ktoś dał radę przeżyć :)
A rozmawianie z komórkami to bardzo dobry pomysł, popieram :)
Tylko te lustra... widze w nich osobe z podkrazonymi oczami, zolta, lysa.. i ta osoba patrzy na mnie, robi miny i na dodatek sie usmiecha, jakbym ja znala... Tylko kolor oczu ten sam - na szczescie i to znak, ze to chyba jeszcze ja /smiech/
UsuńJ.
Siostrzyczko.
UsuńTą osobę "z lustra" proszę potraktować jako karnawałową maskę, za którą (na jakiś czas) ukryła się PRAWDZIWA SIOSTRA JUDYTA.
No właśnie "kolor oczu ten sam" - przecież w maskach są otwory na prawdziwe oczy.
Chociaż nie zawsze "coś" wpisuję, to czytam WSZYSTKO, co Siostra pisze.
Znam kilka osób "po chemii", które są ... takie jak dawniej.
Serdecznie pozdrawiam.
Judyto, masz bardzo wiele!
OdpowiedzUsuńMasz wiarę, a nie każdy ją ma...
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Coz, krok po kroku, powoli, smieje sie z siebie samej i usmiecham sie do tego, co mi sie przytrafilo...
UsuńJ.
A ja czytałam, że podkowa aby przynosiła szczęście powinna wisieć końcami w górę, tak by szczęście nie wypadało dołem :) Czyli wersje do tego szczęścia rozmaite są, niezależnie od tego życzę Tobie duuuużo szczęścia w walce z chorobą.
OdpowiedzUsuńSa dwie wersje tego podkowego szczescia: konce podkowy do gory lub w dol... A wszystko zalezy od wiary, nieprawdaz?
UsuńDziekuje za szczescie!
J.
Judyto, podkowę znalazłam! Kiedy byłam dzieckiem, u dziadków na wsi... tam się mówiło, żeby umocować ją przy progu do domu:) choć do tego szczęścia, nie jestem pewna... może zapomniałam, żeby w nią uwierzyć? /śmiech/
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak cieszy mnie Twój apetyt!To bardzo dobrze, bo Twoje zdrowe komórki, do których tak ładnie przemawiasz, potrzebują dobrego słowa i dokarmiania:)Tylko koniom daruj...:)
Dokarmiam sie tak, ze juz mam... nadwage!
UsuńJ.
Tym to się nie martw, zdążysz zgubić,
Usuńa co wartościowego zjesz,
to i tak - pójdzie Ci tylko na zdrowie!:)))
Amen.
Spodziewam sie, ze tak bedzie...bo w moim wieku /smiech/
UsuńJ.
Judytko, to dobry wiek na robienie dalekosiężnych planów. Mój tato w tym roku skończy 90 i planuje cały czas. Ma plan dożyć 112 lat, ale jak to będzie to się dopiero okaże, ale optymizmu, zdrowia i pogody ducha mu nie brakuje. Ma więcej niż ja, bo moje plany życiowe sięgają tylko 94 lat:-))))
UsuńA moje plany tylko...52 lata, jesli Gora zarzadzi inaczej /smiech/ to zgadzam sie na wiecej...
UsuńJ.
Podkowa u mnie wisiała i wisi. Jest to podkowa konia , który należał do mojego dziadka.
OdpowiedzUsuńWróży szczęście i parę groszy.....
Muszę zwiększyć ilość gwoździ, bo coś słabo działa. Nie pamiętam iloma gwoździami została przybita.
Tyle cierpienia Judith- okropne to leczenie.
Czasem myślę czy musi takie być ?
Życze Ci tej wiary , wytrwałości i zdrowia.
Spotkalam ludzi, ktorzy cierpia wiecej ode mnie... A co do szczescia mamy je choc wydaje sie nam, ze odeszlo...
UsuńJ.
hmmm,a czy przypadkiem ta podkowa nie powinna wisieć odwrotnie? podobno to ma znaczenie....podobno.
OdpowiedzUsuńdasz radę, judith. po prostu nie masz innego wyjścia.
uściski:)
Nie mam wyjscia, prawda!
UsuńJ.
Jeżeli jest apetyt to jest bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńTo znaczy ,że organizm się nie poddaje.
Trzymam kciuki cały czas i posyłam ciepłe myśli w tę zimową porę.
A moze podziele sie z Toba moim apetyte...? /smiech/
UsuńJ.
Oczywiście, że podkowa przynosi szczęście. Bo czyż nie jest szczęściem znaleźć coś ładnego i funkcjonalnego, w wykonanie czegoś ktoś włożył mnóstwo pracy, twardej siły, sporo wiedzy i trochę serca?
OdpowiedzUsuńNic już nie będzie takie jak przedtem. To dobrze, że czasami można sobie to powiedzieć i z nową wiarą patrzeć w przyszłość. Bo ta wiara nie jest nigdy taka sama. Czasem, kiedy wszystko toczy się zbyt wolno i monotonnie lub zbyt szybko nieco przygasa, by w pewnym momencie powrócić mocniejsza. Najlepszego w walce. :-)
Ja nie walcze, ja sie zaznajamiam z gosciem, ktorego do konca sie nie pozbede...
UsuńJ.
Też się cieszę z tego Twojego apetytu, Judith - to bardzo dobry znak!
OdpowiedzUsuńA konia wolę ujeżdżać niż zjadać :)
Ściskam!
Dobry znak... na dodatkowe kilogramy /smiech/
UsuńJ.
Podkowa podkową, a to wiara czyni cuda, bo "wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy. Hebr. 11,1"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tylko i wylacznie!
UsuńJ.
Zgadzam się z bustani :) niekoniecznie chodzi o podkowę... chodzi o samą wiarę... w cokolwiek, ale wiarę :)
OdpowiedzUsuńUściski posyłam :)
Raz jeszcze: wiara tylko i wylacznie... do tego szczytpta humoru, dobrych przyjaciol i czy zycie czy smierc przezyje wszystko...
UsuńJ.
wierzę że te walkę z choroba wygrasz...tak WIERZĘ.....bo potrzebna jestes jeszcze tu na ziemi a nie u Pana Boga....
OdpowiedzUsuńkoń przepiekny... ale chyba jemu darujesz zycie :)))
Tam, gdzie jest nasza niemoc, tam też jest siła. T
am gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość.
Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło...
Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć.
- Jean Ladriere
pozdrawiam
Tak do konca nie wiemy gdzie bardziej jestem potrzebana... Na dzisiaj zgadzam sie na ziemie i na niebo...
UsuńJ.
Judytko, kto jak nie Ty tą wiarę ma. A my ją dodatkowo wzmacniamy.
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie
P.S. Napiszę maila, tylko myśli poukładam:)
Modle sie codziennie: Panie przymnoz mi wiary...
UsuńJ.
Judyto,o Twoja wiarę jestem spokojna,Twoim apetytem bardzo się cieszę...a płyn czerwony...na razie niech walczy z tymi złymi komórkami,dasz radę.
OdpowiedzUsuńKonia z kopytami mówisz?...no to ładny masz apetyt...hahaha,konie wszystkich stadnin,drżyjcie...:P)))
One nie drza, one strzyga uszami gdy mnie widza /smiech/
UsuńJ.
Chyba każdy z nas ma taki przedmiot, coś co przynosi nam szczęście, coś w czego moc wierzymy. To może być podkowa, może być szklany słonik. Ważne by nam dawało pozytywną energię i byśmy czuli, że razem z tym nie ma prawa się nam nie udać.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie mam przedmiotu...
UsuńJ.
Ten apetyt to ważna rzecz, dobrze,że go masz. Judith, my wszyscy się zmieniamy bezustannie. Fizycznie powrócisz do swej normy, tyle tylko, że przez te wszystkie "przypadki" będziesz nieco inaczej myślała i odczuwała to co Cię będzie spotykało i otaczało.Ale nie można powiedzieć, że to zle.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, wierzę w Ciebie, w to,że wszystko pokonasz.
Miłego, ;)
P.S.
Wiesz, cudów nie ma, to wiara czyni cuda- z pomocą naszego mózgu.
Nie powroce do swojej normy juz nigdy nie bedzie tak jak przed, sama dobrze o tym wiesz. A jesli tak, to bedzie wlasnie CUD, w ktory Ty nie wierzysz. I na nic nasz mozg, ktory przesyla rozne mysli, bardzo rozne...
UsuńJ.
Każdy ma taki przedmiot przynoszący szczęście. Ja noszę w portfelu niewielki różaniec z drewna kupiony podczas pielgrzymki. Wiara czyni cuda z psychiką. A na podkowę jeszcze nie natrafiłem, ale chyba ta jest zawieszona do góry nogami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa - oprócz różańca - noszę w torebce malutką drewnianą figurkę Matki Bożej z Kibeho (Rwanda). Wierzę, że to dzięki Niej (M.B.) udało mi się przetrwać pobyty w szpitalach, przyjąć "do wiadomości" wyniki diagnozy i mieć nadzieję (na przekór medycynie) na wyzdrowienie i nawet odwiedzenie Kibeho.
UsuńA podkowa. Z dzieciństwa pamiętam rzucanie podkową i to, że ktoś nie zdążył jej złapać. Nie wiem, czy potężny guz i siniak można nazwać szczęściem. A może? Lepsze to niż złamanie.
Zbyszku; w kazdej kieszeni mam rozaniec... Wiara czyni CUDA nie tylko te fizyczne. Najwazniejsze to te DUCHOWE, bo w nich jest nasza MOC!
UsuńJ.
No właśnie, nie podkowa, ale wiara...
OdpowiedzUsuńTrzeba wierzyć, że ów czerwony płyn spełni swoje zadanie.
A ta Twoja rozmowa z komórkami, to chyba coś na kształt modlitwy...
La Vie, ja z kolei wierzę, że nasze modlitwy za Twoje zdrowie i nasza wiara w skuteczność leczenia zjednoczą się z Twoimi modlitwami i z Twoją wiarą, co w efekcie przyniesie pożądany skutek :)
Serdeczności :)
Niech tak sie stanie. AMEN.
UsuńJ.
Judytko i to , że masz apetyt to dobry znak. Ja już żyję 12 lat od operacji a potem chemioterapii.Były chwile zwątpienia i strach i ból i wszystkie te etapy o których piszesz. Jednak wiara w to , że przeżyję była wielka. Nie wiem czy Ci pisałam , że kiedy wiara moja na chwile legła w gruzach we śnie przyszła do mnie matka Boska i powiedziała walcz, będziesz żyła.
OdpowiedzUsuńŚciskam i tule Cie do serca pozostając w modlitwie.
Alina
Czyli Wiara i chec zycia czynia cuda...
UsuńJ.
Wszak wiara góry przenosić potrafi. I cuda też czyni. Doświadczyłam tego kilka razy! Trzymaj się! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńTrzymam sie, bo jak inaczej!
UsuńJ.
CO do podkowy to znów słyszałam, że ma być zawieszona właśnie w ten sposób U - bo niby ma wpuszczać otworkiem szczęście.
OdpowiedzUsuńA co do wiary... potrafi działać cuda, choć czasem tak trudno nam to pojąć. W zeszłym tygodniu zgubiłam klucze do samochodu. Z pilotem. Pół nocy przepłakałam, bo to duże koszty, a ja obecnie spłukana do granic możliwości i wydatek 400 zł jakoś nie był mi na rękę. Mocno jednak wierzyłam, modliłam się i co? Kolejnego dnia PRZYPADKIEM znajduję na stronie lokalnego radia ogłoszenie o znalezieniu kluczy od opla na rynku. Mama skwitowała tylko, że głupi ma szczęście :-)
Bardzo chcialas je znalezc, a jak czegos bardzo sie pragnie to Ziemia i Niebo przychylaja sie do tego pragnienia /moja filozofia zyciowa, ktora pomaga/
UsuńI sa ludzie, ktorzy pomagaja, jak ten ktos, kto znalazl i dal ogloszenie!
J.
Judyto dobrych myśli ci zycze mimo wszystko.Często o tobie mysle i nie zostawiam samej przed Bogiem.TRZYMAJ SIĘ!!!bedzie tak jak ma byc nie inaczej.Uściski zostawiam dla ciebie serdeczne.uwielbiam twój uśmiech i optymizm!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam ciągle kciuki za Twoje dobre samopoczucie, zdrowie, apetyt. O właśnie, apetyt, dobrze, że go masz- organizm daje znak, że potrzebuje, że chce,że walczy :)
OdpowiedzUsuńDroga Judyto, nie zaglądałam przez czas jakiś, ale bardzo mnie radują te uśmiechy - niech będzie ich jak najwięcej; i apetytu też :).
OdpowiedzUsuńJa także od lat mam w domu podkowę-znajdę, która sprawuje się różnie, ale ma swoje prawa; przez zasiedzenie :)).
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie
Dobrze, że się śmiejesz Judytko!
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie proszę - to moze Cię trochę mój tekst pocieszy.
Serdeczności Kochanie!!!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTrudno w dzisiejszych czasach znaleźć podkowę. Co najwyżej kołpaczek samochodowy, albo oponę :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Dziwne wrażenie - słuchać Siostry śmiechu przez łzy...
OdpowiedzUsuńNa gościńcu to iście nie pofortunniło nigdy, alem w remanentach jakich familijnych po strychach, gumnach i stodołach nalazł z dziesięć najmniej i donieść spieszę, że jakiej szczególniejszej łaski Fortuny żem nie uświadczył, chyba że za takową przyjąć, że dachu mam nad głową i nie głoduję, a wkoło familija serdeczna...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko, nieustająco za zdrowia poprawę przepijając:)
Judith, zwariowany czas u mnie, ale odwroc podkowe, niech nie sypie szczesciem w dol...:)
OdpowiedzUsuń